Blog

WITAJ W ŚWIECIE TOUCAN SYSTEMS

Na początku byli Radek i Łukasz

Mija właśnie 7. rok działalności naszej spółki. Szczególnie ostatnie lata były dla nas bardzo intensywne. Ponad 200 interaktywnych projektów, Wystawa Światowa Expo, prace nad sztuczną inteligencją. Działo się wiele. Jak wyglądały początki firmy? Z jakimi wyzwaniami się borykaliśmy? Swoimi spostrzeżeniami podzielił się Marek H. Kotlarz – wiceprezes zarządu ds. finansowych Toucan Systems.

– Zająłbyś się nową spółką z obszaru IT? – zapytał mnie któregoś letniego dnia jeden z prezesów Agencji Rozwoju Pomorza, właśnie realizującej swój projekt dofinansowywania nowych firm zatytułowany „Kapitał za pomysł”. – Dwóch młodych inżynierów, Radek i Łukasz, wymyśliło własne systemy do sterowania gestem przy użyciu kinektów. Przyjrzyj się i zastanów – zachęcał, podając mi pokaźnych rozmiarów pakiet zawierający studium wykonalności z biznesplanem.

Wolałem nie przyznawać, że nie mam pojęcia czym są kinekty, więc wieczór spędziłem na lekturze, próbując zrozumieć, co tak naprawdę ta spółka ma sprzedawać i… poddałem się, pokonany przez takie tajemniczo brzmiące pojęcia jak: augmented reality, gesture czy motion control, znany mi już kinekt bądź player. Ale paradoksalnie to przekonało mnie, że warto się spółką zainteresować.

Kilka dni później, 13 sierpnia 2012 roku, podczas podpisywania u notariusza umowy powołującej przedsiębiorstwo pod nazwą Toucan Systems, poznałem samych jej sprawców i zająłem miejsce w zarządzie – i tak zaczęła się nasza, trwająca do dziś, wspólna przygoda. Jak wszyscy pomysłodawcy i wynalazcy, tak i Radek z Łukaszem żywili przekonanie, że świat od początku swego istnienia czekał na nich i ich pomysły. Byli wszak specjalistami w swojej dziedzinie, przeczytali kilka książek o zarządzaniu i biznesie, wiec cóż mogło stanąć im na przeszkodzie? No i właśnie pozyskali fundusze i powołali przedsiębiorstwo!

Ale cud nie nastąpił. Klienci nie pchali się drzwiami i oknami, a powierzony spółce kapitał topniał z każdym upływającym dniem. Pierwsze miesiące nie były łatwe, a niekiedy pojawiało się zwątpienie. Ale wiara w sukces była silniejsza. Na szczęście nie była ona pozbawiona refleksji, inżynierowie uczyli się przedsiębiorczości już nie tylko z książek i starali się dopasować ofertę do potrzeb rynku. W moim przekonaniu właśnie to, otwartość i odejście od schematu, dokonały przełomu.

Jedną z pierwszych aplikacji opartych o kinekt (właściwie Kinect) – czyli urządzenie rejestrujące otaczającą rzeczywistość za pomocą dwóch kamer, promiennika podczerwieni i mikrofonów – zamówiła prywatna spółka za sześć tysięcy złotych, z czego cztery kosztowało wynajęcie odpowiedniej wielkości wyświetlacza, a kolejny tysiąc dostarczenie go z Poznania, czego podjął się sam prezes. Już po wydarzeniu, na którym z powodzeniem zaprezentowaliśmy interaktywną aplikację, wyświetlacz uległ uszkodzeniu, co kosztowało nas kolejne dwa tysiące. Rachunek wyników nie do końca był pomyślny, ale potraktowaliśmy to jako koszty marketingu, bo przecież wreszcie coś znalazło się w portfolio!

Z czasem pojawiły się kolejne, początkowo niewielkie realizacje, ale dzięki nowatorskim pomysłom spotykające się z zainteresowaniem coraz poważniejszych klientów i identyfikowalnych marek. Spółka stworzyła oprogramowanie dla sopockiej Ergo Areny, SEAT-a i spółki Orlen QGaz. Wśród odbiorców trafił się nawet niemiecki producent słodyczy. Aż wreszcie nadszedł prawdziwy sprawdzian, sto kilkadziesiąt aplikacji dla jednej z największych instytucji finansowych Europy. Problem w tym, że tworzyć je trzeba było na własny koszt przez niemal półtora roku, a żaden z banków komercyjnych nie kwapił się do powierzania pieniędzy niedawno powołanej spółce (z czym boryka się zresztą każdy startup). Trzeba było więc do tego przekonać prywatnych inwestorów. Dzięki wysiłkowi zarządu i wyrzeczeniom załogi, udało się zrealizować ten projekt, co pozwoliło wreszcie spółce wypłynąć na nieco szersze wody – bo takiej realizacji już żaden potencjalny kontrahent nie lekceważył.

Tamto doświadczenie zaowocowało dodatkowo pomysłem na stworzenie własnego oprogramowania sterującego urządzeniami każdej ekspozycji i zarządzanie nią z każdego urządzenia mającego dostęp do Internetu. Tak właśnie powstał Toucan Nest, jeden z najlepszych i najnowocześniejszych systemów, który wykorzystany został już m.in. w Pałacu Krasińskich w Warszawie, Muzeum Drugiej Wojny Światowej w Gdańsku, Muzeum Historycznym w Elblągu, Tatrzańskim i Słowińskim Parku Narodowym, w kompleksie EC1 Łódź – Miasto Kultury i wielu innych miejscach.

Przedsiębiorstwo się rozrosło. Spółka uzyskała wielomilionowe finansowanie z funduszy europejskich (przyznane przez Narodowe Centrum Badań i Rozwoju) dla prospołecznych projektów Toucan Eye (system wspomagający osoby niedowidzące) i Toucan Assistant (system przeciwdziałający wykluczaniu osób starszych), nad którymi pracuje zespół działu Artificial Intelligence. Powołano dział Toucan Studio zajmujący się produkcją gier z powodzeniem sprzedawanych za pośrednictwem platform dystrybucji cyfrowej na całym świecie.

Zainteresowanie pomysłami Toucana było na tyle duże, że zaproszono nas do stworzenia oprogramowania i oprawy plastycznej dla niemieckiego pawilonu Expo 2017 w stolicy Kazachstanu. Nasz zespół inżynierów i grafików wywiązał się z tego zadania tak dobrze, że nie tylko wyróżniono cały pawilon, którego urządzeniami sterował system Toucan Nest, ale i jedna ze stworzonych przez nas aplikacji uzyskała najwyższą ocenę jury. W kolejnym roku, by lepiej dostosować urządzenia do wymagań naszych nowoczesnych systemów, zaprojektowano i rozpoczęto produkcję komputerów serii Mango i Papaya, trwają prace nad kolejnymi zminiaturyzowanymi playerami o nazwie Berry. Najnowszym „dzieckiem” spółki jest DAVOS, kompleksowy system do obsługi posiedzeń, z powodzeniem zainstalowany w sali obrad Rady Miejskiej Poznania – wraz z własnego projektu terminalami dotykowymi.

Minęło bez mała siedem lat, ale właściciele i zarząd nie czują się spełnieni, wciąż szukamy nowych dróg i nowych pomysłów, borykając się – jak każda firma pragnąca zaznaczyć swoją obecność na rynku IT – z nowymi wyzwaniami, błyskawicznym postępem technologii, inżynierii, elektroniki i rosnących wymagań kontrahentów. Przekonani jesteśmy, że przyszłością w tej dziedzinie jest sztuczna inteligencja, którą staramy się wykorzystywać w naszych systemach. Świadomi jesteśmy trudności, konkurencji, zmiennych warunków gospodarczych, ale wierzymy, że podołamy tym wyzwaniom.

A, i już wiem, co oznaczają wspomniane na wstępie tajemnicze terminy!

MAREK H. KOTLARZ

wiceprezes zarządu ds. finansowych